Już nie pierwszy raz jadąc środkiem komunikacji (nie tylko)miejskiej i napotykam ludzi, którzy chcą się dzielić swoją muzyka ze współpodróżnymi. Niewiele przesadzę pisząc, że za każdym razem bolała mnie od tego głowa.
Rzecz dzieje się w autobusie relacji Giżycko-Warszawa, wracamy sobie z udanego rejsu jachtowego po mazurskich jeziorach. Wszystko byłoby cacy, gdyby nie fakt, że razem z nami jedzie jakaś grupa kolonijna(3/4 autobusu), dorośli ludzie w większości. Część z nich postanawia skorzystać z napojów wyskokowych i zapuścić muzykę z komórki na cały regulator. Wyobraźcie sobie pięć godzin muzyki, za którą niekoniecznie przepadacie, w niskiej jakości, 10 piosenek lecących w kółko w trybie losowym. Oczywiście bez sensu o coś prosić, bo wszyscy pijani. Głowa puchnie, a muzyka leci dalej.
I hate you Mini Boombox Phone!!!
Nikita napisał: ”Kierowco! Włącz muzykę w autobusie - uszczęśliwisz ludzi.” Nie będę się z tym kłócił, bo to zupełnie inna sytuacja, zupełnie inna jakość muzyki, a dodatkowo muzyka z radia jest generalnie znośna dla każdego. Ja rozumiem, że niektórzy miewają nagłą potrzebę posłuchania swojej muzyki, ale do diaska! nie w miejscu publicznym na cały regulator! Każdy ma prawo do prywatności, czyż nie? Jak chcesz sobie posłuchać, to załóż słuchawki. Szpanowanie zajefajną komórką z opcją megafonu(bo taka jest jakość) na prawdę nie robi na mnie wrażenia, a i w tym wypadku przyprawia mnie o ból głowy, bo ani nie mogę pogadać z osobą siedzącą obok, ani nie mogę poczytać książki (mimo iż w autobusie są zaiście spartańskie warunki do czytania) i tylko się frustruję. Więc licz się również z tym, że kiedyś nie wytrzymam i komuś krzywdę zrobię(pewnie najpierw sobie znając moje zdolności), albo zacznę jeździć z boomboxem i sludge włączonym na cały regulator.
Back in the day...
Ludzie, włączcie czasem myślenie. Trochę mniej egoizmu, proszę.