Ludzi niepoważnych spotkać można na każdym kroku. Są w metrze i autobusach, w kioskach i restauracjach, w górach i nad morzem, w kraju i zagranicą, w lodówce i na parapecie. Wszystkich łączy podejście do spraw życia codziennego. Pozwólcie, że przedstawię typ człowieka niepoważnego, znany też jako "leję na to, bo to nie moja sprawa, acz chęci to ja mam ogromne"
Zazwyczaj zaczyna się tak samo :
"Nie ma sprawy, załatwię to"
Po takim orzeczeniu drugiej strony, spokojnie zabieramy się za problemy życia codziennego, zapominając o całej sprawie i od czasu do czasu zastanawiamy się tylko, kiedy ów jegomość zadzwoni z dobrą nowiną. Po pewnym czasie zaczynamy się jednak irytować, lecz dajemy mu jeszcze trochę czasu. W końcu może ma problemy z załatwieniem tego, co ponoć miało być proste.
W końcu zdesperowani sami dzwonimy. I tutaj zaczynają się schody. Rozmowa jest krótka, bo akurat mu się gdzieś spieszy, prawdopodobnie znów musi odebrać Nobla.. to już trzeci w tym tygodniu. Jeśli mamy szczęście, otrzymamy namiastkę strzępów informacji. Okazuje się, że pewnego, bliżej nieokreślonego, rodzaju przeszkody uniemożliwiły realizację prostego w założeniach celu. O tych przeszkodach głośno się nie mówi, więc możemy tylko przypuszczać, że maczali w tym palce kosmici, NASA, młodsze rodzeństwo albo jakieś zwierze domowe. Najprawdopodobniej wszyscy naraz. Prosimy, błagamy więc o zajęcie się naszą sprawą i słyszymy :
"Zobaczę, co da się zrobić"
Czekamy więc dalej, jednak już nie tak spokojni. Coraz częściej nachodzą nas myśli, że nic z tego nie będzie. Niektórzy nazywają to doświadczeniem. Jeśli mamy do czynienia z niepoważnym - sadystą, to kilka razy, uradowani, odbierzemy telefon i dowiemy się, że już za kilka dni wszystko będzie gotowe.
Teraz następuje słynny motyw : "Zadzwoń. Błagaj. Powtórz." Częstotliwość wykonywania tej jakże produktywnej i umilającej życie czynności zależy od nas. Ludzie robiący to więcej niż 3 razy są znani jako masochiści.
Możliwe są dwa zakończenia tej jakże wzruszającej historii :
Tak czy siak zostajemy na lodzie. Tyle nadzieji, stresu, stron rachunków telefonicznych, a wszystko na marne. A mieliśmy tylko pożyczyć film na urodziny kumpla.
Jeszcze jest przecież trzecia możliwość zakończenia tej historii... Może po prostu powiedzieć, że jutro zadzwoni i że się wtedy dogadamy, mimo iż będzie miał pewnie kaca. I czekamy na ten telefon do dziś...
Czyżby Cię Peter spotykało to zbyt często ostatnio, że znasz alternatywne zakończenia?