Rok 2003 został nazwany rokiem bloga. Tego typu sposoby na e-dziennikarstwo stały się hitem. Weszliśmy dzięki temu w erę nowej jakości w dziedzinie publikacji treści. Jednak bardzo szybko zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy przygotowani na taką falę... I tu wchodzi Web 2.0
Blogi stały się niezwykle popularne. Razem z tą popularnością codziennym stało się publikowanie informacji. Osoby zajmujące się internetem na co dzień tłumaczą to jako zaspakajanie naturalnej potrzeby komunikacji. W tym przypadku jest to komunikacja publiczna, do której każdy ma dostęp. Powoli zbliżamy się do pełnej decentralizacji i obiektywizmu napływających do nas wiadomości (mówiąc o skali globalnej).
Tak rozproszone miejsca, do których nie dotarła jeszcze komercja oraz cenzura, z których można nadawać na cały świat to chyba najlepsze dopełnienie zautomatyzowanych systemów publikacji informacji. Są to też łakome kąski dla marketoidów lub innych organów, próbujących nami manipulować.
Dlatego nasze blogi są obecnie jedną z najlepszych i najczystszych form przekazu, minimalnie zmącone układami czy wielkimi pieniędzmi. Jednak trend Web 2.0 pokazuje, że to już nie informacja liczy się najbardziej... Oh, pardon, to nie publikacja informacji jest na szczycie zainteresowania.
Pisałem już o wątpliwościach związanych z nierzetelnością autorów – zarówno tych samozwanych e-dziennikarzy jak i tych profesjonalnych. Powstaje więc potrzeba oceny, wydania opinii i skategoryzowania tej zalewajacej nas zewsząd informacji.
Szablonowym przykładem na to, że serwisy web20 nie skupiają się na dodawaniu nowej, tylko na ułożeniu istniejącej treści jest rodzimy wykop.pl.
Wykop jest serwisem, gdzie gromadzimy najciekawsze informacje z Sieci: newsy, artykuły, linki. Nie istnieje tu żadna zamknięta grupa redakcjyjna - wyłącznie nasi użytkownicy decydują o treści serwisu, dodając newsy, komentując i głosując na nie.
Wyraźnie widać, że jedyne co nowego wnosi serwis to ocena internautów. Następuje naturalna selekcja – materiały bardziej wartościowe są promowane, a te gorsze giną w odmętach wysypiska. Możemy przy okazji poznać zdanie innych internautów dzięki opcji komentowania. Widać, że ilość informacji jest już tak duża, że samemu nie tylko ciężko się dostać do tych najcenniejszych źródeł, ale i nie zawsze można je samodzielnie ocenić.
Do pewnego czasu tą rolę pełniły blogi. Poruszając się po ich siatce mogliśmy wyrobić sobie opinię na popularne tematy, czytając kolejne opinie zamieszczone w polemizującej ze sobą blogosferze. Jednak istnienie takich serwisów jak digg oraz wykop udawadnia, że potrzebne było narzędzie przeznaczone wyłącznie do tego celu.
Kolejną domeną nowego trendu jest tagowanie, czyli przypisywanie elementów do danej kategorii. Pokazuje to jak chaotyczny i niezorganizowany jest internet oraz jego zawartość. Musimy go poukładać, dodać mu nasze etykietki, bo inaczej ciężko będzie nam się odnaleźć. Znów nie jest to tworzenie nowej treści, ale sortowanie tej istniejącej.
Tagi pomagają również wyznaczać trendy. Popularny tag cloud jest dla nas informacją, co dzisiaj jest na topie. I o ile w serwisie takim jak delicious tagi mogą być oczywiste: internet, blog, programowanie, nowości; to już 43things i 43places, dotyczące bardzo szerokiego pola, mogą mieć sporo większą siłę opiniotwórczą.
43places zaplanuje Twoje wakacje lepiej niż ,,Pani Domu''
Bez dwóch zdań. Serwisy mówią same za siebie:
Katalogowanie linków, budowanie popularności
Ocena wartości materiałów w sieci; przegląd internetu.
Zbierzmy blogi w jedno miejsce i dodajmy tagi. Znów kreujemy modę, bo u nas są przeciez tylko te najlepsze!
Przedstawmy blogi w postaci tagów, oceńmy je, pokażmy jak wyglądają trendy...
Nie można oczywiście powiedzieć, że web20 polega jedynie na tym, jednak zarysowuje się wyraźna tendencja. Jasnym też jest, że bez tak łatwych sposobów na publikację treści ta idea nie miałaby racji bytu.
Może pośpieszyłem się z osądami. Zapomniałem przeanalizować jeszcze jednej brakującej roli w Sieci. Tworzenie opinii, recenzowanie, czyli po prostu komentarz człowieka. Istotnie jest to przekazywanie jakiejś treści.
Komentować możemy coraz więcej. Zdjęcia na flickrze, linki na wykopie, czy chociażby książki na amazon.com. Dzięki temu obraz jest pełniejszy. Dostajemy wersję nie tylko przedstawioną przez autora czy osobę mu przychylną, ale także krytykę osób, do których dany materiał jest kierowany.
Teraz każda pomyłka jest korygowana na bieżąco. Wszelkie głupoty lub nierzetelne treści wytykane przez społeczność. Artykuły są wstępem do dalszej dyskusji, która niejednokrotnie jest ciekawsza od samego tekstu. Razem z informacją dostajemy spory ładunek emocji, opinii i dygresji.
Dość obrazowym argumentem potwierdzającym wagę komentarzy jest powstawanie takich serwisów jak co.mments.com, który pozwala śledzić komentarze do wpisów blogowych. Stają one już na równi samych notek.
Ludzie nadal jednak nie widzą korzyści płynących z semantycznie posortowanych danych. Choć przeciętnemu konsumentowi pomagają "techniczni", tworząc takie technologie jak np. RSS, który znacznie ułatwia dostęp do informacji, ludzie nie zauważają wyciągniętej do nich dłoni. Czytniki RSS są nadal produktem niszowym, używanym przez bywalców internetu, a nie przez przeciętnego użytkownika. Statystyki podają liczby typu 97% określając obszar, w którym takie narzędzie w ogóle nie jest znane.
Kiepsko nastraja tez podejście samych programistów, którzy w Web 2.0 cały czas widzą przysłowiowe zaokrąglone narożniki i pastelowe kolory. Te nasze rodzime serwisy, w kolejnych wersjach zamiast zatopić nas falą nowej funkcjonalności szokuje nowym wyglądem, wokół którego robi się niepotrzebne zamieszanie. Dość wspomnieć o wiecznie obecnym na językach wykop.pl, 10p, które z brzydkiego kaczątka stało się trochę mniej brzydkim kaczątkiem oraz blogfroga, którego "czeka duży redesign", czyli prawdopodobnie podzieli losy polskiego "odpowiednika" 9rules. Tylko linkologia jakby odstaje od tego nurtu, na nieszczęście o porządnej funkcjonalności autor też zapomniał.
Czy można zbudować serwis opierając go na ładnym logo? Liczyć na dobry pomysł społeczności (jak miało to miejsce w wypadku niewypału jakim jest base.google.com)? Wrzucić do kotła kolejne narzędzie do układania ksiązek na półkach i zobaczyć co wyjdzie? Widać, że w serwisach określonych mianem Web 2.0, który to termin jest głównie terminem marketingowym, wystarczy umieć się zareklamować, a resztę zrobi zgromadzona wokół serwisu brać. Tylko na jak długo starczy tego rozpędu?
Serwisy web20 żyją dzięki przepływowi informacji. Nie jest to może odkrycie ameryki, szczególnie biorąc pod uwagę, że cała informatyka zajmuje się właśnie informacją, jednak tym razem podejście jest specyfizcne. Ważne są nie tylko te informacje, na których żerują Witryny2.0, ale również te, które je żywią i budują filar, jakim jest społeczeństwo zgromadzone wokół serwisu.
W doskonałej prezentacji EPIC 2015 (polskie tłumaczenie wersji 2014 znajduje się na serwerze polidei) pojawia się zawód wolnych strzelców, którzy stają się narzędziami potężnego systemu informacyjnego EPIC, mającymi za zadanie filtrowanie, porządkowanie i priorytetowanie jego zawartości. Czyżby przypuszczenia Robina Sloana, autora tych wizji, były bliższe prawdzie niż mogłoby się wydawać? A może EPIC przyjdzie do nas pod inną nazwą?
Czy era wolnych strzelców będzie musiała długo czekać na EPIC?